Za rok Lewandowski w Realu Madryt
Co najmniej od roku Robert Lewandowski gra tak, że już nikt nic mu nie zarzuca. Wciąż pamiętam, jak strasznie na niego narzekano i w mediach, i w prywatnych rozmowach, że nie strzela bramek dla reprezentacji, że nie gra w niej tak dobrze, jak w klubie. Chyba od wygranego 2:0 meczu z Niemcami zaczęto na niego patrzeć inaczej. Wtedy jeszcze gola nie strzelił, ale trudno było mu cokolwiek zarzucić. A teraz wyjątkowo łatwo się z jego postawy cieszyć i śpiewać mu pochwalne peany.
To nie przypadek, że zastanawiamy się czy „Lewy” zostanie naszym najlepszym piłkarzem w historii. Oczywiście porównywanie go przez pryzmat strzelonych goli z Gerardem Cieślikiem czy Włodzimierzem Lubańskim nie ma wielkiego sensu. Po pierwsze kiedyś tych goli padało w meczach więcej, po drugie wszyscy wiemy, że Cieślik to postać legendarna. Ale pamiętajmy, że w kopalniach, hutach, biurach projektowych i pokojach nauczycielskich wszyscy o nim rozmawiali, mówiąc jednak nie o tym, co widzieli, tylko o tym, co na jego temat słyszeli. Meczów w tamtych czasach pokazywano niewiele, więc wystarczył jeden wielki, by tworzyła się legenda. Teraz trudniej być bohaterem masowej wyobraźni, bo w naszych czasach wszystko pędzi i błyskawicznie przemija. Moim zdaniem Lewandowski nie zostanie taką legendą jak Cieślik czy Lubański. Ale czy jemu będzie tego brakowało?
Już jest postacią wybitną w skali światowej. Poza aspektem czysto sportowym, który widzą wszyscy interesujący się piłką, warto podkreślić, że on non stop robi postępy, cały czas pnie się w górę, buduje swoją markę. Zarabia olbrzymie pieniądze, a nie jest osobą, o której w atmosferze skandalików rozpisują się tabloidy. Wręcz przeciwnie, wszyscy piszą o nim dobrze. Bardzo fajnie zbudował swój wizerunek jako człowiek. Bardzo to doceniam. Zwłaszcza, że czasy dla takich postaci są trudniejsze. Domyślam się, że pan Cieślik chodził z kompanami na piwko, a bywało, że współbiesiadnicy w geście poparcia, szacunku, podziękowania postawili to piwko. I nawet jeśli zaszumiało piłkarzowi w głowie, to nikt afery nie robił, bo uznawano, że ktoś, kto przynosi tyle radości ma prawo do odrobiny szaleństwa. Dzisiaj patrzy się na to zupełnie inaczej. Małe piwko Lewandowskiego można by rozdmuchać do libacji na skalę światową. Skoro nikt takich rzeczy Robertowi nie wyciąga, to znaczy, że jest on bardzo świadomym facetem. Niezwykle go za to szanuję.
Osobiście przekonałem się, że Lewandowski to swój człowiek. Kilka razy z nim rozmawiałem, jeszcze kiedy grał w Lechu zaproponowałem mu sesję fotograficzną, zgodził się, poświęcił na to czas, choć wiedział, że nie przyniesie mu to ani wielkiego splendoru, ani wielkich pieniędzy.
Siłą rzeczy nie umiem patrzeć na niego jak na kosmitę, a tak patrzę na Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo. Nie znaczy to jednak, że „Lewy” od tej dwójki dalece odstaje. Na pewno nie ma takiej „maniany”, lekkości w rozgrywaniu jak ma Messi, nie jest tak wykreowaną postacią – i przez własną klasę piłkarską, i przez potrzeby rozlicznych innych podmiotów – jak Ronaldo, ale mój mózg każe mi się teraz przyznać: jestem absolutnie przekonany, że on za rok będzie w Realu Madryt.
Jeśli nie dopadną go żadne – tfu! – kłopoty zdrowotne, to tak będzie. Uważam, że jest mnóstwo przesłanek, dla których najlepszym miejscem dla Roberta za rok będzie Real, a najlepszą inwestycją dla Realu będzie Robert. Te interesy muszą się zetknąć, a jak się nie zetkną, będę wielce zdziwiony. Oczywiście nie dzieje się nic takiego, żebym mógł powiedzieć, że dotarła do mnie jakaś tajemna wiedza. To wyłącznie moje przypuszczenia. Ale mówię je stanowczo, bo dla mnie to jest oczywiste. Tak musi być, ponieważ Robert to najwyższa klasa piłkarska. On będąc na tak wysokim szczeblu drabiny, na jakim już jest ciężko będzie miał zrobić jeszcze jeden krok do góry, natomiast idąc do Realu by go zrobił. W lidze hiszpańskiej trochę bardziej niż w niemieckiej liczy się finezja, pomysłowość. To dla Roberta dobrze. Naprawdę pod każdym względem taki ruch byłby nie tylko uzasadniony, ale wręcz wymagany. To dla wszystkich tak sensowne, że po prostu musi się ziścić.
Maciej Szczęsny