Szczęsny: Magiera wstępuje na kruchy lód
Byłem bardzo ciekaw, jak internauci zareagują na informację o tym, że młody człowiek bez dużego doświadczenia trenerskiego obejmie Legię. Poczytałem trochę komentarzy i zauważyłem histerię, jakiś rodzaj wariactwa. Jacek Magiera to według kibiców „drewniany piłkarzyna i miękki treneiro”.
Ci którzy się Legią interesują, którzy na Legię chodzą, powinni pamiętać Magierę jako może nie wirtuoza, ale piłkarza zawsze świetnie przygotowanego do meczu. Co prawda ja z nim nie grałem, ale koledzy, którzy zostali w Legii po moim odejściu grali z nim przez długie lata, ja miewałem i nadal miewam z nimi kontakt dlatego wiem, że Jacek to bardzo pracowity facet. Zawsze miał bardzo fajne podejście do młodzieży. Jeszcze jako piłkarz. To mi imponowało, bo nie było częste. Sam starałem się wspierać młodzież, a nie zawsze mi wychodziło. Taka pozycja na boisku, że od czasu do czasu nie dawałem rady utrzymać nerwów na wodzy. Magiera od zawsze młodym otwierał głowy. Tłumaczył im, że w piłkę nie będą grać wiecznie, namawiał ich do nauki. Nie po to, żeby mieli papier, tylko po to, żeby się rozwijali jako ludzie, żeby sobie poszerzali wachlarz możliwości, żeby mieli narzędzia do myślenia w późniejszym życiu.
Dobrze, wybitnym piłkarzem Jacek nie był, ale z Legią osiągnął dużo i wcale nie było tak, że grywał same ogony. Dlatego powinien mieć szacunek i uznanie kibiców. To, że dzisiaj wraca do Legii jest dla mnie nieporozumieniem, bo nigdy nie powinien z niej odejść. Tajemnicą poliszynela jest, że odszedł, bo nie miał dobrych relacji z trenerem Bergiem. Odszedł Magiera, a za dwa miesiące nie było też Norwega. Tu wrzucam kamyczek do ogródka działaczy. Tam od lat są podejmowane złe decyzje. Żeby było jasne, nie czepiam się Michała Żewłakowa, w takich klubach decyzje nie są podejmowane jednoosobowo, dyrektor sportowy sam nie decyduje o rozstaniu z Magierą czy o zatrudnieniu Hasiego. Jego rolą jest wyszukanie kandydatów, przedstawienie ich, a decyzję definitywnie podejmuje przecież właściciel. Na pewno za Hasiego w jakiś sposób Żewłakow ręczył, ale z całą pewnością decyzja o zatrudnieniu Albańczyka była zespołowa.
Wróćmy do Magiery. Wydaje mi się, że w dzisiejszej Legii są lepsi piłkarze niż w tej, którą przed laty prowadził Franciszek Smuda i nie poradził sobie, bo nie umiał potrząsać gwiazdkami. Zawodnicy zarabiają bardzo dobre pieniądze, klub odbudował markę, gra w Lidze Mistrzów, więc to, że Magiera wybitnym piłkarzem nie był, nie powinno mieć żadnego znaczenia w budowaniu jego autorytetu, siły i pozycji. Tak naprawdę jedyną rzeczą, która mnie trochę ukłuła ze wszystkich, jakie przeczytałem na temat zatrudnienia Magiery jest warunek, jaki rzekomo Jacek postawił – że panowie Ebebenge i Żewłakow muszą z klubu odejść. Otóż jeśli mieliby odejść, to taką decyzję powinni podjąć ci, którzy się na nich zawiedli, którzy czują się rozczarowaniu skutkami ich działania. Wydaje mi się, że Jacek chcąc ponownie budować swój wizerunek w Legii, teraz jako szef pierwszego zespołu, nie powinien zaczynać od wojenki. Powinien być daleki od wysuwania takich żądań. Ale jeśli je wysunął, to i w interesie Jacka, i w interesie klubu powinno być, żeby sprawa nie wyciekła. Natomiast jeżeli wyciekła, to powinno być bardzo szybkie dementi ze strony klubu. Na „dzień dobry” ta sytuacja tworzy bardzo zły obrazek. Teraz wszyscy w klubie mogą myśleć tak: „nie wyrzucili Żewłakowa i Ebebenge, to Magiera słaby, nie liczą z nim” albo: „o, wyrzucili ich, no to jak miał taką siłę, to teraz i nas może powypieprzać z roboty”. A wtedy pojawi się panika, będą mrówki w d…
Moim zdaniem wyciek i brak szybkiego dementi to bardzo duży błąd. Ale w Legii jeśli chodzi o refleks w takich sytuacjach od dawna jest gorzej niż źle. Zresztą, sam fakt, że osiem dni się o Magierze deliberuje, a kontraktu jeszcze nie podpisano, jest słabe. Skoro osiem dni temu ktoś zaczął o tym pisać – i jak widać z nosa sobie tego nie wydłubał – to taka informacja wyciekła. W tym klubie ciągle są problemy z dyplomacją, z pilnowaniem różnych rzeczy.
Jacek jest człowiekiem kulturalnym, mającym spokój, opanowanie. Nawet kiedy widać po nim nerwy, przejęcie, to można mieść pewność, że zachowa klasę. Jego zatrudnienie powinno być sygnałem dla ludzi, żeby się wzajemnie szanować.
Dopóki na Torwarze była restauracja, to czasami jadałem w niej i wtedy, kiedy już nie grałem w Legii. Magierę spotykałem tam, kiedy on przestawał być piłkarzem i zaczynał być trenerem. Pamiętam, że przypadkowo na siebie wpadliśmy akurat po obozie Legii, na który z pierwszą drużyną pojechał Wojtek. Mój syn miał wtedy 14,5 roku. Komentarze Jacka były niezwykle pochlebne, bardzo łechtały moje serce, a równocześnie były bardzo wyważone. Zauważyłem, że Magiera inaczej niż wszyscy patrzy na młodego człowieka. Sam z siebie mówił nie tylko o poziomie sportowym, ale o zachowaniu w szatni, o tym, jak Wojtek odnajduje się w grupie, jak reaguje na to, że trzeba ponosić pachołki i piłki. Ja zadałem pytanie ogólnikowe: „jak młody – czy dawał radę sportowo i czy śrubka mu się nie odkręca?”, a Jacek przekazał mnóstwo obserwacji. Jeżeli ktoś ma takie podejście, to wzbudza u ludzi szacunek. W Legii są bardzo dobrzy piłkarze, zarabiają dużo, ale Jacek będzie miał u nich posłuch. Zwłaszcza że pomoże mu Aleksandar Vuković, który już szacunek w zespole ma, już sobie pozycję wyrobił.
Jeśli ktoś się zastanawia czy Jacek ma wystarczająco duże doświadczenie i odpowiedni warsztat trenerski, to żartobliwie można zapytać czy może być gorzej. Chciałoby się szybkiej odmiany, ze dwóch z rzędu zwycięstw ligowych i dobrego meczu w Lidze Mistrzów, chociaż zremisowanego. Chciałoby się zobaczyć, że Legia to fajna banda, że to dobrze funkcjonująca zgraja niezłych bandziorów boiskowych, którzy tyrają. Tak było w drugiej połowie meczu z Zagłębiem Lubin, ale wtedy Legii zabrakło poukładania taktycznego. To było dyskredytujące dla Hasiego. Lepsi piłkarze, bo legioniści są lepszymi graczami od tych z Zagłębia, przy słabszych rywalach taktycznie wyglądali jak dzieci.
Oczywiście Jacek powinien podpisać kontrakt na pięć lat i zapewnić sobie gigantycznie odszkodowanie w razie zwolnienia. Zagłębie Sosnowiec miało poukładaną drużynę, a w trakcie sezonu traci trenera. Dziwię się, że puściło go za tylko 100 tys. euro, bo sytuację negocjacyjną miało wspaniałą. Inna rzecz, że to nie ono jest od negocjowania tego, jakim szacunkiem będzie w Legii darzony Magiera. Niech on siebie pracuje nawet za 15 tys. złotych miesięcznie. Nie musi budować swojej pozycji w szatni, na tym, że zarabia więcej niż piłkarze. Niech oni nawet mają świadomość, że zarabiają 23 razy więcej, ale niech Magiera sobie zapewni, że w przypadku zwolnienia Legia będzie musiała mu zapłacić co najmniej pół miliona euro. Mam nadzieję, że nie będzie tak, że Magiera rozstał się z klubem, w którym budował coś fajnego, a teraz nie będzie miał haczyka, który spowoduje, że szefowie Legii będą wobec niego cierpliwi. Wyobraźmy sobie, że Legia nie zacznie szybko grać lepiej, że zacznie się presja ze strony kibiców, że jeden i drugi dziennikarz napisze, że to było do przewidzenia, że dla młodego, niedoświadczonego Magiery to były za wysokie progi. Wtedy zgłosi się pięciu-sześciu bezrobotnych trenerów, jakiś zagraniczny fachowiec z nazwiskiem zauważy, że w Legii są głodni znanego, mocnego nazwiska, że mają pieniądze z Ligi Mistrzów, że ich stać. I pokusa zwolnienia Magiery będzie duża. Po takich powiedzmy trzech miesiącach i zwolnieniu pobyt w Legii mógłby być dla Jacka pocałunkiem śmierci. Bo kto go potem zatrudni? Każdy będzie się bał, że za jakiś czas Legia znów się do niego zgłosi i ten klub znajdzie się w takiej sytuacji, jak teraz Zagłębie.
Magiera na pewno wstępuje na kruchy lód, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak reagują ci, którzy na Legię przychodzą. Mówię i o tych, którzy kupują bilety i o tych, którzy dostają akredytacje.
Maciej Szczęsny