Dembiński: Wszystkim należą się brawa za ten finał

dembinski-wszystkim-naleza-sie-brawa-za-ten-final-sportowyring-com

epa04771225 Sevilla's Grzegorz Krychowiak  (C) celebrates after scoring the 1-1 goal during the UEFA Europa League final between FC Dnipro Dnipropetrovsk and Sevilla FC at the National Stadium in Warsaw, Poland, 27 May 2015.  PAP/Jakub Kaczmarczyk

Choć od ostatniego gwiazdka minęło już kilka dni, ciągle nie milkną echa środowego finału Ligi Europy, w którym Sevilla pokonała w Warszawie ekipę Dnipro Dniepropietrowsk 3:2. – To był bardzo przyjemny dla oka mecz. Dobry, na wysokim poziomie. Fajnie się to wszystko oglądało. Możemy się tylko cieszyć, że takie widowisko odbyło się w naszym kraju i zebrało pochlebne recenzje nie tylko za aspekt sportowy, ale i organizacyjny. Spotkanie na pewno nie zawiodło większości kibiców. Zwłaszcza że jak na finał zobaczyliśmy wiele bramek i naprawdę otwartą grę. Zwykle w tych decydujących meczach mamy bowiem sporo „czarowania się” i czekania na to, co zrobi druga strona. Dobrze się stało, że tak szybko padł gol dla Dnipro, dzięki czemu stawiana w roli faworyta Sevilla musiała od razu zareagować – komentuje Jacek Dembiński, 10-krotny reprezentant Polski.

– Dodatkowym powodem do radości dla nas może być bramka Grzegorza Krychowiaka. Dla niego to trafienie, jak i cały występ, to wielka sprawa. Grzesiek w środowy wieczór na Stadionie Narodowym zrobił kolejny bardzo ważny krok w karierze. Udowodnił, że systematycznie rozwija się jako piłkarz. Zresztą widać, że w Sevilli bardzo mocno liczą i stawiają na niego – dodaje „Dembina”. – Krychowiak jest już docenianą postacią w zespole z Andaluzji i teraz nie powinniśmy martwić się o to, czy on będzie grał, czy nie, a raczej zastanawiać nad tym, co jeszcze uda mu się osiągnąć z tą drużyną w najbliższym.

Były napastnik nie obawia się także o postawę Krychowiaka w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. – Z pewnością będzie to nowy rozdział w karierze Krychowiaka i nowe przeżycie dla niego, ale czy nowe wyzwanie? Nie sądzę. On już tyle ważnych meczów rozegrał w tym sezonie, iż wątpię, aby faza grupowa Champions League mogła na nim zrobić większe wrażenie. Jeśli ktoś regularnie rywalizuje w lidze z takimi potentatami, jak Real Madryt czy Barcelona, to przyzwyczaja się do gry przeciwko klasowym drużynom i nie stanowi to już dla niego problemu. Szczególnie że Grzegorz jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie, co widać gołym okiem – podkreśla 45-letni Dembiński. – Mecze o najwyższą stawkę przy wypełnionych po brzegi trybunach stają się dla niego już chlebem powszednim i liczę, że szybko się to nie zmieni w jego przypadku. Teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że Sevilla dalej będzie się dobrze spisywała jako zespół i jej władzom uda się jeszcze wzmocnić kadrę na kolejny sezon.

– Jak chyba większość, nie do końca brałem pod uwagę drużynę Dnipro w kontekście meczu finałowego – przyznaje uczestnik Ligi Mistrzów w barwach Widzewa. – Ale widać, że jest to naprawdę dobra drużyna i wyeliminowanie Ajaxu Amsterdam czy Napoli nie wzięło się z niczego. Mało kto na co dzień interesuje się ligą ukraińską, ja sam też początkowo miałem kłopoty, żeby skojarzyć i rozpoznać niektórych zawodników. A tymczasem okazało się, ze jest tam kilku bardzo solidnych graczy, którzy potrafią pociągnąć zespół. Jeśli działaczom w Dniepropietrowsku uda się zatrzymać większość piłkarzy i jeszcze sprowadzić kogoś ciekawego, to ta ekipa może jeszcze w niedalekiej przyszłości sporo nawojować w Europie

Dembiński zwraca również uwagę, że Ukraińcy zagrali bez cienia respektu dla wyżej notowanego przeciwnika. – Dochodząc do tego pułapu, gracze Dnipro musieli nabrać po drodze dużej pewności siebie i nie myśleli już o tym, kto stoi po drugiej stronie boiska. Przekonaliśmy się o tym praktycznie już od pierwszej minuty do ostatniej minuty, gdy nie dość, że wynik był już dla Ukraińców niekorzystny, to jeszcze musieli oni grać w dziesiątkę po wykorzystaniu limitu zmian. To pokazuje, jak duży potencjał tkwi w tej drużynie – mówi dawny ulubieniec kibiców Lecha Poznań. – Przekonaliśmy się dobitnie, że liga ukraińska to nie tylko Dynamo Kijów i Szachtar Donieck, które ostatnio regularnie występowały w Lidze Mistrzów. I dobrze, bo taka odmiana zawsze wychodzi na dobre. Aż chciałoby się, żeby niedługo taki powiew świeżości w Europie stanowiły nasze kluby. Na razie możemy tylko patrzeć z zazdrością i czekać, co przyniesie letnie okno transferowe w polskiej lidze. Bo niestety zwykle jest tak, że co lepsi piłkarze od nas wyjeżdżają zamiast przyjeżdżać – kończy Dembiński.