Gilewicz: Dobry krok Tytonia, ale przed nim ciężka praca

gilewicz-dobry-krok-tytonia-ale-przed-nim-ciezka-praca-sportowyring-com
PAP/EPA.

PAP/EPA

Przemek Tytoń zrobił dobry krok przenosząc się z PSV Eindhoven do VFB Stuttgart. To jednak nie oznacza, że w nowym klubie reprezentant Polski dostanie miejsce za darmo – uważa były zawodnik niemieckiej drużyny, Radosław Gilewicz.

Kilkanaście dni temu reprezentant Polski został sprzedany z drużyny mistrzów Holandii do ekipy z Bundesligi. – Za Przemkiem bardzo dobry sezon w Primera Division. Na wypożyczeniu do Elche udowodnił swoją wysoką klasę. Tam zetknął się ze światową czołówkę, z Realem Madryt, Barceloną i Sevillą na czele. W wielu spotkaniach był wybierany jako jeden z najlepszych w swoim zespole. Możemy żałować, że problemy finansowe spowodowały, że Tytoń nie mógł pozostać w Hiszpanii. Myślę jednak, że dobrymi występami wyrobił sobie odpowiednią markę nie tylko na Półwyspie Apenińskim, ale także w Europie – uważa były reprezentant Polski.

W Stuttgarcie Tytonia czeka trudne zadanie. – Ostatnio szeregi VFB zasilił Mitchell Langerak z Borussii Dortmund. Trenerzy postawili na nazwisko znane niemieckim kibicom i w te chwili wiele wskazuje na to, że to Mitchell rozpocznie sezon jako numer jeden. Przemek nie może jednak załamywać się tą sytuacją, tylko ciężko pracować na treningach. Jestem pewien, że dostanie swoją szansę i wtedy będzie musiał umieć ją wykorzystać. Tak samo miał w Elche, gdzie również zaczynał sezon jako rezerwowy a kończył będąc pewniakiem między słupkami – przypomina dawny króle strzelców austriackiej ekstraklasy.

Rywal Przemka trafił do Stuttgartu z Dortmundu. – To nie jest zły zawodnik, ale przez cztery lata pobytu w BVB nie wywalczył koszulki z numerem „1”. Ostatnio był w cieniu Romana Weidenfellera, a wyszedł z niego dopiero w końcówce sezonu. Szczególnie dał się zapamiętać podczas półfinału Pucharu Niemiec z Bayernem. To dobry golkiper, ale już nie taki młody. Jego przewaga nad Tytoniem jest taka, że dobrze znają go kibice oraz trenerzy. Przemek będzie dla kibiców VFB swoistą zagadką, zawodnikiem, który nie przebił się w PSV i poradził się w przeciętnej hiszpańskiej ekipie – mówi Gilewicz.

Nowy klub Tytonia posiada olbrzymie tradycje, ale ostatnio daleko mu do przeszłej chwały. – Wielu kibiców z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy w Stuttgarcie zdobywano mistrzostwo i kiedy na tym stadionie była Liga Mistrzów. Po poprzednim sezonie z klubem rozstał się Huub Stevens, wcześniej w VFB nie poradził sobie Armin Veh. Teraz postawiono na nowego szkoleniowca, Alexandra Zorningera, który wywalczył awans z Red Bullem Lipsk. Sam jestem ciekawy, jak ta drużyna będzie wyglądała w nowym sezonie. Na razie nie szaleją tam z transferami. Dość powiedzieć, że to właśnie Langerak jest najgłośniejszym nazwiskiem, które ściągnięto na Mercedes-Benz Arena. W tej sytuacji trudno wyobrazić sobie sytuację, w której VFB nawiązuje równorzędną walkę z Bayernem, Wolfsburgiem, Schalke, czy Bayerem o mistrzostwo. Z drugiej strony poziom w Bundeslidze jest bardzo wyrównany i drużyna, która w jednym sezonie walczyła o utrzymanie, za rok może znaleźć się na zdecydowanie wyższej pozycji – zakończył Radosław Gilewicz.