Sensacja! Jak tu nie kochać Ekstraklasy?
Są na świecie różne ligi, od czasu do czasu w każdej z nich zdarzają się zaskakujące rozstrzygnięcia. Ale takich sensacji, zaskoczeń i wydarzeń nie do przewidzenia nie ma chyba nigdzie indziej. Ekstraklasa to jedyna liga w swoim rodzaju, czego kolejny dowód dali właśnie piłkarze Pogoni Szczecin i Wisły Kraków.
Poprzednia kolejka Ekstraklasy, ósma seria spotkań. Pogoń Szczecin prowadzi od trzeciej minuty meczu z Koroną Kielce. W drugiej połowie trafi jednak gola, w końcówce nie potrafi skonstruować skutecznego ataku i kończy się remisem. To oznacza, że Portowcy gniją w ogonie tabeli z wstydliwym bilansem zero zwycięstw, 4 remisy i 4 porażki.
W tym samym czasie Wisła Kraków gra mecz na szczycie. Podejmuje lidera tabeli Lechię Gdańsk i wie, że w przypadku wygranej awansuje na pierwsze miejsce. Do przerwy przy Reymonta jest 2:2, potem Biała Gwiazda rozpoczyna swój koncert i demoluje lidera aż 5:2.
Mija niespełna tydzień i Wisła wybiera się do Szczecina. Z Krakowa to kawał drogi, więc piłkarze lecą samolotem. Wszystko po to, żeby łatwo ograć outsidera i umocnić się na prowadzeniu. I co? I nic. W pierwszej połowie Buksa trafia po raz pierwszy, chwilę po zmianie stron po raz drugi. Pogoń prowadzi 2:0, a lider nie bardzo potrafi skonstruować składną akcję. W końcówce wprawdzie trafia Jesus Imaz (pierwszy celny strzał Wisły w meczu), ale do Krakowa Biała Gwiazda wraca na tarczy.
W drugim wczorajszym meczu trzy punkty też zostały na Pomorzu: Arka wygrała 1:0 z Lechem Poznań. Wisła pozostała liderem, ale mogą ją wyprzedzić Lechia i Jagiellonia.