Żmuda: Juve ma kim zastąpić Chielliniego
Ostatni i najważniejszy mecz klubowego sezonu w Europie za pasem i gdyby to bukmacherzy decydowali o zwycięzcy Ligi Mistrzów, Barcelona już organizowałaby fetę przy fontannie Canaletes. Władysław Żmuda, uczestnik aż czterech Mundiali z reprezentacją Polski, tonuje te nastroje i ocenia, że mecz może nie mieć jednak aż tak jednostronnego przebiegu.
– Pomimo tego, że FC Barcelona jest zdecydowanym faworytem tego finału, znając piłkę włoską, Juventus tanio skóry nie sprzeda. Wynik tego meczu jest dla mnie otwarty i wyobrażam sobie scenariusz, w którym „Stara Dama” stwarza niespodziankę – mówi. – Największym problemem będzie oczywiście powstrzymanie Messiego. On robi różnicę w Barcelonie, a jest mu o to łatwiej, bo ma wymierne wsparcie w duecie Suarez-Neymar – dodaje 91-krotny reprezentant kraju.
Władysław Żmuda nie przewiduje przy tym zamkniętego przebiegu meczu, gdzie tylko jedna z drużyn próbuje atakować. – Ja myślę, że zawodnicy z Turynu na pewno zagrają wysoko, ale będą odpowiadać kontratakiem na atak pozycyjny Barcelony. To nie musi być jednak obrona za wszelką cenę. W poprzednich meczach Juventus pokazał, że szuka strzelenia bramki. Poza tym, zamknięcie się na swoim polu karnym przy obecnej dyspozycji „Blaugrany” i jej umiejętności gry kombinacyjnej przed polem karnym, postawiłoby ich na straconej pozycji – stwierdza były zawodnik włoskich Hellas Werona i Cremonese.
Stało się jasne, że w meczu z Barceloną ostatecznie nie zagra z powodu kontuzji Giorgio Chiellini, wicekapitan drużyny i ostoja linii defensywnej klubu z Turynu przez ostatnie 10 lat. Czy da się go zastąpić w tak ważnej potyczce? – Myślę, że tak. Giorgio jest postacią wiodącą w tej drużynie, ale akurat Juventus ma zastępców na tej pozycji w swoim składzie, choćby Andrea Barzagli. Wierzę, że akurat z tym problemem trener Allegri sobie poradzi – wyrokuje Żmuda, który sam stanowił filar defensywy nie tylko reprezentacyjnej, ale także zespołów klubowych.
Awans Juve do tegorocznego finału Ligi Mistrzów kończy kilkuletnią przerwę w obecności włoskich drużyn w zwieńczającym te najważniejsze klubowe rozgrywki meczu. Według Władysława Żmudy to nie musi być odosobniony przypadek. – Juventus pokazuje, że drużyny Serie A mają największy kryzys za sobą. W tym roku przykład daje „Stara Dama”, ale po latach chudych, inne kluby też mogą włączyć się w kolejnym sezonie do walki o ostatnie fazy pucharowe.
Fani dywagują, czy w berlińskim finale lepiej nie poradziłby sobie któryś z wyeliminowanych półfinalistów. Real Madryt już pokonywał w tym sezonie Katalończyków, natomiast Bayern w półfinałowych starciach nie mógł liczyć na kilka kluczowych dla gry zespołu postaci. – Juventus w pełni na to zasłużył. Real na pewno miał problemy, w końcówce sezonu opadli z sił. Te oczekiwania były większe, ale to samo można powiedzieć o Bayernie. To było dla mnie duże zaskoczenie, biorąc pod uwagę siłę całej kadry i postać trenera, że z taką łatwością Bawarczycy odpadli. Para finałowa jednak nie jest niespodzianką – stwierdza Żmuda.