Szczęsny: „Złota Piłka” należy się Lewandowskiemu. Ale będzie trzeci
Robert Lewandowski w ostatnich tygodniach nawyczyniał tyle, że to może być bardzo ważne dla tych, którzy w listopadzie będą głosowali na piłkarza roku. Natomiast bardzo ciężko nie będąc dziennikarzem czy statystykiem pamiętać, jak Messi grał w lutym czy w marcu. Pewnie w takiej Ameryce Południowej fantazji głosujących dokonania „Lewego” i tak nie uskrzydlą aż tak bardzo, jak uskrzydlają nas i głosujący z Ameryki Południowej wybiorą jednak Messiego. Ale ja oczywiście oddałbym głos na „Lewego”. Mało tego – jego bym ustawił na miejscu pierwszym, a na drugim i trzecim nie wpisałbym nikogo, żeby rywalom nie nabijać punktów. I nie zrobiłbym tego ze względów patriotycznych. Po prostu było pięć-sześć takich tygodni, że istniał tylko „Lewy”, że tylko o nim mówił świat piłki. Facet poszedł w Himalaje i zdobywał szczyt za szczytem.
Lewandowski to piłkarz, który nigdy w życiu nie zaliczył żadnej wpadki. Nie faulował chamsko, nie nurkował, nie płakał nad sobą. I robi taki postęp, jakiego nie robi nikt inny, a przy tym zostaje normalnym, fajnym człowiekiem. Trochę na plus zmienił się Ronaldo, ale jak się go zestawi z „Lewym”, to jednak widać, jak bardzo cały czas Portugalczyk gwiazdorzy. A nasz piłkarz pozostaje sobą, choć ostatnio naprawdę miał powody, żeby odlecieć, prężyć klatę i robić sobie selfie pod prysznicem.
Dla rzetelnej, uczciwej oceny warto przypomnieć, że Lewandowski błyszczał już w Borussii Dortmund. Przecież wbijając cztery gole Realowi w półfinale Ligi Mistrzów wykazał się geniuszem takim jaki pokazał niedawno, strzelając dla Bayernu pięć goli w dziewięć minut w meczu z Wolfsburgiem. Dwie z tamtych bramek strzelonych Realowi sam sobie wypracował i to w sposób fantastyczny.
On jest jedynym piłkarzem, który ma krzywą wyłącznie rosnąca, bez ani jednego momentu zjazdu. Trafił do Lecha Poznań i od debiutu w ekstraklasie był coraz lepszy. Trafił do Borussii, szybko wywalczył sobie pozycję, został Bogiem i jako Bóg odszedł do Bayernu. W Bayernie od razu pokazał, jak jest mocny, a teraz został Bogiem. W reprezentacji zawsze grał dobrze, nawet kiedy ta reprezentacja była bardzo słaba. Długo były to mecze Lewandowski – Ukraina, Lewandowski – Anglia, a nie Polska – Ukraina i Polska – Anglia, więc nie dziwne, że rzadko strzelał gole. Ale od kiedy mamy mecze Gruzja – Polska a nie Gruzja – Lewandowski i Niemcy – Polska, a nie Polska – Lewandowski, to i w reprezentacji ten facet jest wielki. Reszta kadrowiczów po prostu doszlusowała. Oczywiście nie do jego poziomu, ale do poziomu własnych możliwości. I jemu to wystarcza, już przy takiej pomocy pokazuje jaki jest świetny.
Niestety, zgadzam się z tym, co powiedział Zbigniew Boniek. Gdyby Lewandowski był gwiazdą reprezentacji Niemiec, Włoch czy Francji, to „Złotą Piłkę” miałby zagwarantowaną. A że jest Polakiem, to „tylko” załapie się na podium. Bo jestem przekonany, że na nim będzie. Po prostu poza Messim i Ronaldo on nie ma z kim przegrać.
Naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby z Lewandowskim mogli wygrać tacy zawodnicy jak James Rodriguez, Neymar czy Luis Suarez.
Taki James jest w cieniu Ronaldo, a „Lewy” to największa gwiazda swojej drużyny. Suareza w ogóle nie biorę pod uwagę. Ktoś, kto dałby mu „Złotą Piłkę” byłby idiotą, zrobiłby piłce nożnej największą krzywdę. Ten facet na taką nagrodę zasłuży dopiero wtedy, jeśli przez pięć lat będzie grał genialnie. Gdyby po zsumowaniu głosów okazało się, że Suarez wygrał, to będąc tym, kto te głosy zlicza po prostu bym się sprostytuował i w trosce o światową piłkę sfałszowałbym wyniki. Ten facet się zhańbił, tak naprawdę on już nie powinien grać w piłkę.
Neymar nigdy nie zachował się tak skandalicznie, nigdy nikogo nie ugryzł, ale on na boisku jest chimeryczny, ma obniżki formy.
Lewandowski na podium się znajdzie, ale zabraknie mu punktów, żeby wyprzedzić choć jednego z dwóch faworytów. Bardzo mu tego życzę, bo nawet drugie miejsce byłoby dla niego kolejnym wielkim kopem motywacyjnym. „Lewy” świetnie wie, jakimi markami są Messi i Ronaldo, jakie pieniądze zarabiają, jakimi są ikonami. I gdyby wszedł między nich, dostałby wyraźny sygnał, że może stać się lepszy od obu.
Pamiętajmy, że z tej trójki Robert jest najmłodszy. Ma 27 lat, wiedząc, jak bardzo o siebie dba, jak fantastycznie się prowadzi, możemy być pewni, że przed nim jeszcze co najmniej sześć lat wielkiej gry. A trzy pierwsze lata dalej powinny być wędrówką w górę, rozwojem.
„Złotej Piłki” w tym roku Lewandowski nie zdobędzie, a w kolejnych latach będzie miał na nią realną szansę.
Maciej Szczęsny