Nowa gwiazda angielskiego futbolu
Od kilku miesięcy dziennikarze i eksperci rozkochują się w nowym, cudownym dziecku angielskiej piłki. Nic w tym dziwnego. Harry Kane ma wszystkie niezbędne walory, by stać się gwiazdą światowego formatu, która w każdych okolicznościach przyniesie wiele pożytku.
Wydanie na świat kolejnej gwiazdy to specyfika Tottenhamu. Pojawił się Bale, drużyna grała przeciętnie, a on trafiał jak na zawołanie. Ciężką pracą zasłużył na transfer do Realu i kosmiczne zarobki. Przy okazji drastycznie podwyższył sobie poprzeczkę. Na White Hart Lane mógł zagrać jeden słabszy mecz i nikt nawet nie śmiał pisnąć złego słowa. Na Bernabeu wystarczy, że parę razy źle kopnie i już mówi się, że jest za słaby i powinien odejść, a w najlepszym wypadku usiąść na ławce czy wylądować na trybunach. Kibice widzą tylko pojedyncze, gorsze zagranie, natomiast gdyby spojrzeli na sytuację obiektywnie, stwierdziliby pewnie coś zupełnie przeciwnego. Cóż, taka specyfika wielkich klubów.
Miałem jednak pisać o Kane’ie. Chłopak ma wszystko, żeby oczarować ligę angielską. Potrafi wpasować się do taktyki zespołu, rozumie przeróżne sytuacje na boisku i wie jak się zachować w najróżniejszych konfiguracjach. To ważna zaleta w kontekście ewentualnych przenosin do wielkiego klubu. Potrafi się ustawić walczyć, przepychać, odebrać piłkę 20 metrów od bramki i ruszyć do ataku. Niewątpliwie są to zalety, ale widzę w tym również pewne powody do obaw. Nie wiem, jak Kane poradziłby sobie w wariancie, w którym zostałby ustawiony jako wysunięty napastnik grający na linii spalonego, bez prawa do cofania ani udziału w rozgrywaniu akcji w drugiej linii. Jego zadaniem byłoby zgubienie obrońców, bo przeciwnym razie, przeciwnik przejąłby dwie, trzy piłki i zamknął Anglika w klatce.
Te uwagi nie oznaczają, że w czymś nie doceniam Kane’a. Jest ozdobą angielskiej piłki. Obecnie wskoczył na topową formę, ale wciąż może się rozwinąć. Pytanie tylko, jaki pożytek będzie miała z tego reprezentacja Anglii. To dosyć specyficzna drużyna – ma świetnych piłkarzy, ale wyniki jakie uzyskuje nijak mają się do wartości kadry. Wydaje mi się, że obecni „Synowie Albionu” w żadnym calu nie nawiążą do osiągnięcia z 1966 roku. W ostatnim czasie Anglia wychowała wiele piłkarskich gwiazd, ale żaden nie odegrał roli zbawcy reprezentacji. David Beckham, Wayne Rooney, oni nigdy nie pociągnęli drużyny do wielkich sukcesów, czyli nie można uznać ich za zbawców. O Kane’ie w tych kategoriach będzie można dopiero mówić, gdy awansuje na Mistrzostwa Świata i poprowadzi zespół do wyników lepszych aniżeli w poprzednich edycjach.
Bardzo chłopakowi kibicuję. Myślę, że angielska reprezentacja może mieć z niego dużą pociechę. Pod względem stylu gry trochę przypomina Rooneya. Tak jak zawodnik Manchesteru United potrafi cofnąć się z pierwszej linii, dograć i zaabsorbować uwagę obrony. Gdy otrzyma wsparcie mentalne bardziej doświadczonego kolegi, może stać się ważną osobą drużynie, a nawet jej liderem. Jednym słowem – może zabłysnąć (właściwie już zabłysnął) i błyszczeć przez lata.
Maciej Szczęsny